poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rzeźbienie w lodzie

Budzik. Stwierdzam 05:30. Czas wstać. Osiedle jeszcze śpi. W końcu zsuwam się z łóżka. Pakuję torbę, jest wtorek więc jest ciężka. Dzień wcześniej przygotowane na krześle ubrania zakładam w pośpiechu. Przecież i tak nikt nie zwróci na nie uwagi. Śniadanie jedzone szybko, całus dla mamy na pożegnanie i jej tradycyjne :”Uważaj na siebie”. Wychodzę z domu, w drodze mam czas myśleć, zawsze o tym samym. Mama mnie nie rozumie. Ile razy słyszałam: ”Jesteś kobietą”. Stały argument. Odpowiadam jej zawsze tak samo: „Wszystkie tam jesteśmy kobietami”. A potem temat się kończy, żeby nie wywołać burzy. Idę. Świta. Dopiero teraz widzę, że wokół mnie istnieje ruch, ludzie spieszą się do pracy. Ich miny nie wyrażają zachwytu. Patrząc na nich mam wrażenie, że idą do miejsca kaźni. Ja idę zadowolona. Wreszcie docieram do przystanku, torba zaczęła mi już ciążyć, ramię boli ale ten ból ma sens, bynajmniej dla mnie ma. Siadam na ławce oczekując na autobus. Jest tłoczno ale dostrzegam znajomego. Pada pytanie jakże oczywiste w związku z miejscem spotkania: „Gdzie jedziesz?” Myślę chwilę nad tym pytaniem bo nie wiem jak odpowiedzieć. Wiedzą przecież tylko przyjaciele. Ale uśmiecham się i odpowiadam: „Do domu”. Widzę zaskoczenie, ale nie dziwi mnie ono. „Mieszkasz w drugą stronę” pada odpowiedź podszyta podejrzeniem. Ja tylko się uśmiecham, bez zbędnych słów i ze zdawkowym „cześć” odbiegam w stronę autobusu. Kasuję bilet. Jadę do domu. 

Drzwi są otwarte. Zostaje mi tylko przebrać się i wyjść. Sprawdzam temperaturę. 15 stopni, jest cieplej niż na dworze. Chwilę jeszcze pozostaje na ławce patrząc w intensywnie świecące lampy. Zawsze przypominają mi słoneczka, uwielbiam ten miejscowy zapach, pochłaniam go całą sobą. Nawet nie wiem ile siedziałam w bezruchu i kontemplacji, z której wyrywa mnie moja przyjaciółka radosnym śmiechem i stwierdzeniem: „A Ty tutaj Lucky? Wstawaj, zaczynamy”. Jest głośno. Dwadzieścia osób potrafi narobić hałasu. Jedno kółko, drugie. Zmęczenie daje się już we znaki, ale mimo to kocham ten stan. W sobotę znowu tu wrócimy, tylko wtedy będzie to czas próby. Powoli zmierzamy aby się przebrać. Każda z nas wydaje się tracić dobry humor sprzed godziny. Bo trzeba wyjść na zewnątrz z bezpiecznego miejsca, gdzie nikt nie karze za bycie sobą. Wychodzimy z lodowiska, jesteśmy zwyczajnie ubrane, jak zwyczajne kobiety. Ktoś kto mnie nie zna nigdy nie odgadłby skąd wracamy. Iza zaczyna trudny temat. Wczoraj ktoś ją wyśmiał, tradycyjne epitety, że chłopczyca, że do garów. Wszystkie to znamy. Tylko jej jest trudno bo jest nowa. Pocieszamy ją, bo co innego możemy zrobić? Teraz musi sama dokonać wyboru. Nie każdy jest tak silny, żeby iść z podniesioną głową, kiedy na niego plują. Nie wiem czy nawet mnie starczy siły. Od tego poranka minęły cztery lata. Moja przygoda z tym sportem zakończyła się przez kontuzję. Jednak z dziewczyny niepewnej czy to, co robi jest właściwe stałam się dumną i pewną siebie kobietą. Potrzeba było czasu abyśmy, ja i moje koleżanki zrozumiały, że mamy takie same prawa jak mężczyźni. Teraz już żadna nie boi się przyznać, że jest hokeistką. Nie dlatego, że ludzie się zmienili, że zmianie uległo ich zachowanie względem nas. Chodzi tu raczej o naszą świadomość tego, że przez płeć nie można dyskryminować. My doświadczyłyśmy dyskryminacji na polu sportowym, co gorsza dyskryminacja przebiegała dwutorowo. Baby do garów a nie do sportu to pierwszy tor, ale był też bardziej bolesny – hokej to męski sport, kobietom wstęp wzbroniony. Nieważne co osiągnęłyśmy, zawsze pozostawałyśmy w cieniu naszych kolegów. Patriarchat na który cierpi nasza ojczyzna pozbawiał nas szans na sukces. Dla nas nie było ligii zawodowej, dla większości kobiet w naszym kraju nie ma stanowisk. Dlaczego? Bo są rodzaju żeńskiego. Mamy kierowcę, ale już forma żeńska sprowadza się do części samochodu. Walczymy z rasizmem, a seksizm ? Czy to nie uderza też w dobro społeczeństwa, społeczeństwa przesiąkniętego na wskroś stereotypami. Jestem kobietą więc płacę większe składki na ubezpieczenie samochodu, jestem kobietą więc wolno zadać mi pytanie na rozmowie o pracę, czy chcę mieć dzieci. Inwigilacja postępuje w życiu codziennym. Równouprawnienie mamy tylko w obowiązkach a gdzie prawa ? Czy sprowadzają się one tylko do tego, że możemy pokornie podać obiad naszemu robiącemu karierę mężowi ? A może jedynie do wydawania na świat kolejnych męskich szowinistów. Potrzeba zmian. Dlaczego zatem kiedy zaczynamy o te prawa walczyć, opinia publiczna (męska) wydaje osąd nazywając to fanaberią. Próba walki o to co nam się należy to nasze wymysły, ale strajki górników to dążenie do tego co im się należy. Nasuwa się tu stwierdzenie co wolno wojewodzie to nie tobie….i tutaj co bardziej inteligentne jednostki dokończą sobie same. Gdzie zatem szukać poczucia własnej wartości, skoro otoczenie nam je odbiera ? W sobie. Zacznijmy kochać siebie, bo jeśli same siebie będziemy traktować z szacunkiem może uda nam się uświadomić męskiej części, że między mężczyzną a kobietą można postawić znak równości. 

 Skąd w nas Polakach, tak nawołujących do tego aby szanować prawa ludzi w innych krajach, bierze się dyskryminacja ze względu na płeć? Lub jeszcze inaczej – skąd w mężczyznach tak silny syndrom samca alfa? Te pytania nie doczekały się odpowiedzi. Nie będzie to może poprawne „politycznie”, ale czuję, że napisać o tym warto – w innych krajach męskie środowisko sportowców traktuje swoje koleżanki po fachu jak partnerów, nie zaś jako „gorsze odmiany”. Niestety w Polsce wygląda to nieco inaczej. Są sporty wyłącznie dla mężczyzn. Dlaczego? Bo są lepsi ? Jeśli tak to w czym konkretnie ? A może zwyczajnie boją się, że „baby” okażą się lepsze od nich. 
My kobiety mamy potencjał, potrzebujemy jedynie odrobiny wsparcia. Tego psychicznego od rodziny, mężów, partnerów, ale także tej finansowej od państwa. Bo jak wiadomo z pustego i Salomon nie naleje.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Literatura uczy.

Są pozycje książkowe w naszej ojczyźnianej literaturze, które znać należy lub chociaż wypada. Choć większość z nas jest przekonana, że posiada przynajmniej podstawową wiedzę z zakresu literatury są źródła, które wprawią w zakłopotanie niejednego eksperta. Owym centrum informacji są wypracowania maturalne. Po ich przeanalizowaniu okazuje się, że nie tylko dostarczają nowych informacji na temat bohaterów literackich. Jak się okazuje zwykły zjadacz chleba może nauczyć się od maturzystów wiele o otaczającym ich świecie.

1."Danuśka weszła na ławę i zaczęła grac na lutownicy" - może być to odkrycie przełomowe w dziejach muzyki, czekać tylko aż lutownica opanuje scenę muzyczną.
2."Beniowski zabił 6 Kozaków. Jeden z nich umarł, a inni uciekli" - mamy najprawdopodobniej do czynienia z gorliwym katolikiem i szybkim zmartwychwstaniem.
3. "Dr Judym do szkoły chodził w ciotki szpilkach". - opcje są dwie: albo Judym odznaczał się nienagannym gustem lub Żeromski manifestował równouprawnienie.
4. "Dulska była powodem ciąży Hanki" - sprawy intymne obu pań należy chyba zostawić w spokoju, jednocześnie pamiętając, że Polska krajem tolerancyjnym jest. Jednakże może być to nie byle jaka nowinka dla ginekologów.
5."Jagna na szczęście nie była długo chora, wkrótce umarła" - nie ma co narzekać, dziecię ewidentnie skłonne do empatii.
6. "Krowa, podobnie jak koń, składa się z rogów, kopyt, wymion i ogona" - biolodzy do pracy, dłużej dzieci głupot uczyć nie można.Ciemnota w kraju się rozrasta.
7. "Dżuma" to wspaniała powieść Alberta Camisa" - sięgając po mielona paprykę, tudzież pieprz oddajmy zatem cześć człowiekowi, który jak się okazuje nie tylko pisać potrafił ale także ma nosa do przypraw.
8."Oprócz zabitych na polu walki leżało dużo obrażonych" - domniemać można, że byli to Polacy, wszakże zawsze znajdziemy powód do narzekań i obrazy.

Niewątpliwie maturzyści otwierają oczy niejednemu ekspertowi w każdej niemal dziedzinie. Za parę tygodni kolejne odkrycia abiturientów. Ja czekam z zapartym tchem.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Sezon rozpoczęty...

Zaczyna się co roku. Ma dwie odsłony. Mowa o sezonie, ale nie byle jaki. Kolejki w marketach, długie przygotowania. I nie chodzi wcale o długi weekend majowy. Proszę Państwa - sezon na wiarę rozpoczęty.  

Kiedy w Wielką Sobotę jak co roku przychodzę do kościoła na chwilę ogarnia mnie niezmienne od lat wrażenie, że coś jest nie tak. Odkrywam, że nie ma dla mnie nawet centymetra powierzchni, na której mogłabym spokojnie stanąć.Wtedy, po chwili namysłu,moja podświadomość alarmuje: Święta Wielkanocne! Choć co roku w okolicach Wielkanocy i Bożego Narodzenia odkrywam z niebywałym zdumieniem, że moja parafia liczy więcej niż 100 osób, jest to dla mnie doświadczenie za każdym razem osobliwe. Ma również wymiar edukacyjny - dowiaduję się o istnieniu kolejnych mieszkańców okolicznych dzielnic.Zastanawiają mnie te tłumy zmierzające w tym okresie do kościoła. Czy rzeczywiście te święta zmieniają coś w ludziach? Sądzę, że nie. Powodów przypominania sobie o tym, że jest się wierzącym jest kilka. Dla niektórych jest to swoista reklama, wpisanie się w dobrze postrzegany obraz Polak-katolik. Wszechobecna jest także rewia mody. Górują w tym oczywiście panie. Nie straszna im nawet pogoda, jeśli chcą pochwalić się nowym ciuchem upolowanym specjalnie na "tę" okazję. Pozostają też grupa nazwana przeze mnie "ekspertami". Ta grupa jak nikt zna przykazania kościelne. Pytani dlaczego w kościele pojawiają się od święta z irytacją ale i pewnością w głosie odpowiadają : "Przecież tak nakazuje kościół". Po tym zdaniu najczęściej następuje sprawne wyrecytowanie przykazania kościelnego. Uwidacznia się przy okazji kolejna zasada Polaków: nie rób nic ponadto. Po tygodniu, dwóch znów wszystko wróci do normy. Kościół opustoszeje czekając na następne . święta, które znów przyciągną ludzi do świątyń. Frekwencja wiernych wzrośnie, wiara jednak zubożeje. Bo kiedy robi się coś bo tak wypada brak w tym jakiejkolwiek szczerości i zapału. A przecież nie 
o to w tym wszystkim chodzi.  
źródło obraz: kontrowersje.net

wtorek, 12 marca 2013

Patriotyzm damsko-męski

Jak to z tym patriotyzmem jest ? Czy istnieje męska i damska odmiana miłości do ojczyzny? Czy jednak antagonizmy między płciami i w tej kwestii dają o sobie znać ? Posłuchajmy...

sobota, 9 marca 2013

Wojny męsko-damskie?


Przez długi czas zastanawiałam się jak zrealizować mój pomysł na mini-audycje. Wreszcie doszłam do wniosku , że najlepszym sposobem będzie kontrast. A co najłatwiejsze jest w skontrastowaniu ? Poglądy. To rozwiązanie zrodziło jednak kolejne pytania. No, dobrze poglądy, tylko czyje ? I wtedy niespodziewanie natchnęli mnie rodzice. No może nie do końca oni w czystej postaci. Żeby nie uchybić dokładności, za napływ inspiracji "winić" należy ich kłótnie. Istny poligon feminizmu i męskiego szowinizmu, choć w sojuszu żyją już 25 lat. Po wypomnieniu  tysiąca przewinień taty oraz miliona niesłusznych oskarżeń mamy, padło w końcu zdanie klucz:" Ja nie wiem, jak ja z Tobą wytrzymuje. Jesteś jakimś odmieńcem". W tym momencie zapaliła mi się żarówka. Bowiem czy jest coś bardziej kontrastującego niż poglądy kobiet i mężczyzn? Ku zdziwieniu rodziców opuściłam kuchnie z uśmiechem na twarzy. Tata stwierdził, że chyba coś ze mną nie tak, mama kazała mu przestać obrażać dziecko. Cały poligon od nowa...I jak nie wierzyć w te antagonizmy ?
Ilustracja źródło:nicalbonic.blox.pl 

środa, 27 lutego 2013

Po co to wszystko ?

Polacy - naród skromny, dumny . Narodowa "skromność" nie przeszkadza NAM (zdziwionych formą zaimka wyjaśniam, że nie mam zamiaru wyłączyć siebie z tej grupy) robić z siebie ekspertów w różnych dziedzinach. Tak, fachowego podejścia do wielu spraw Polakowi odmówić nie można. A jeśli już się ktoś postanowi narazić i podważyć umiejętności i kompetencje, to logiczne, że jest po prostu istotą zazdrosną.  Już szczytem nietaktu jest zarzucić naszemu współrodakowi brak patriotyzmu. Stwierdzenie, że prawdziwych patriotów już nie ma, wywołuje oburzenie. Jakże to tak? Że on, który flagę na 3 maja wywiesza, Dzień Niepodległości nawet w kościele obchodzi, polskiej reprezentacji kibicuje, że on miałby nie być patriotą? No toż to potwarz. Kiedy jednak spytać o historię, o tu głosy oburzenia milkną i pojawiają się próby zmiany tematu. Sport, pozory - owszem. Ale historia ? Przecież to było dawno. Są też jednak jednostki, które uparcie twierdzą, że historia, literatura polska są dla nich niczym otwarta księga. Jak to tak naprawdę wygląda? Ilu z nas rzeczywiście zna, kultywuje i dostrzega piękno polskiej historii, języka czy literatury?
Te pytania zainspirowały mnie do stworzenia bloga. Pomysł powstał trochę z przekory, trochę po to aby coś nam wszystkim uświadomić. Uświadomić w lekki, przyjemny sposób. A jeśli u kogoś moje dziennikarskie próby wywołają uśmiech na twarzy tym lepiej. Bo wiemy przecież, że : 

"I śmiech niekiedy może być nauką kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa" I. Krasicki. 

I tej zasady spróbuję się trzymać. A czy i jak uda mi się zrealizować moje założenie? Ten werdykt pozostawiam czytelnikom. To dla nich ten blog i cząstka mnie :) 

DK